niedziela, 31 marca 2013
Rozdział 5. - This Is What Gives Us A Fate.
Obudziłam się po środku lasu. Jak to było w mojej tradycji spojrzałam w niebo. Pełnia księżyca oświetlała właściwie cały ten wielki las. A ja, Michelle, Michael, Thiago, Darene i David znajdowaliśmy się zaledwie w jego centrum. Rozejrzałam się dookoła. Michael leżał bez ruchu na swoim posłaniu. Wiedziałam, że nie spał, ale nie miałam ochotę na rozmowę z nim. David'a nie było, pewnie stał gdzieś dalej na straży. Thiago spał, a Michelle nie było z nami. Tylko Darene, jak zwykle siedziała naprzeciwko mnie przy drzewie szkrobiąc coś w kawałku drewna.
-Darene ? - spytałam cicho, żeby nie obudzić Thiago
Na dźwięk mojego głosu poczułam, jak ktoś się poruszył. Michael chyba przysłuchiwał się temu co powiem..
-Tak ? - spytała nie odrywając wzroku od swojego drewienka wampirzyca
-Gdzie Michelle ?
-Odwraca uwagę Raynants . - widząc moje pytające spojrzenie dodała - Tzn. zmyla ich trop.
-Nie rozumiem.
-Widziałaś tą grupkę, która podążała za nami aż do jaskini ?
-Trudno było jej nie zauważyć.
-To patrol Raynants. W rzeczywistości jest ich dużo więcej, ale i taka ich grupka stanowi zagrożenie. Naszym celem jest dostanie się do ich zamku. Z dwóch powodów. Potrzebujemy maści leczniczej na twoją nogę, a ona znajduje się tylko w ich zamku. Przy tym mamy okazję ich zaskoczyć. Przeprowadzić atak znienacka. Musimy wypędzić ich od władzy.
-A gdzie znajduję się ich zamek . ?
-Kochana, jeszcze bardzo daleko. - uśmiechnęła się pod nosem wampirzyca
-Dożyję chociaż z tą moją nogą ? - zaśmiałam się
-Powinnaś dożyć .. - mrugnęła do mnie Darene
Znowu coś się poruszyło. Spojrzałam na źródło wydawania tych dźwięków. Był to Jeffreys. Przecierał jakąś roślinę. Był zamyślony.
-To co , wyruszamy ? - podbiegł do nas jak zwykle uśmiechnięty David
-Tak, tylko trzeba wybudzić resztę.. - wampirzyca spojrzała znacząco na Thiago, po czym wybuchnęła gromkim śmiechem
-A ty maleńka...Jak się czujesz ? Jak tam noga ? - wyszczerzył zęby w uśmiechu wampir
-Po pierwsze, nie jestem maleńka. Dzięki, że pamiętałeś. Po drugie, noga mnie nie bolała dopóki mi o niej nie przypomniałeś. Dziękuję ci bardzo. - odpowiedziałam z sarkazmem
-Uparta dziewczyna.. - zaśmiała się Darene
Michael wstał, zwinął swoje posłanie, spakował do podręcznego plecaka, który trzymał zawsze przy sobie.
-Thiago, wstawaj ! - Jeffreys pochylił się nad zmęczonym towarzyszem i krzyknął mu do ucha
Chłopak niemal wyskoczył ze swojego posłania.
-Co, jak gdzie ? Kogo mordują ? Co się stało ? - łowca był wyraźnie zaniepokojony
-Wyruszamy w dalszą drogę. - wyjaśnił Michael, po czym dodał wzrok kierując na mnie - Gotowa ?
-Tak. - odpowiedziałam krótko i zwięźle
Jak to wczoraj też czyniłam szłam , trzymając za rękę wampirzycę. Wydawało mi się, iż ciągle krążymy w koło, lecz w rzeczywistości było to nieprawdą, gdyż las w centrum ciągle wyglądał tak samo.
-Każdy by się mógł pomylić.. - mruknęła do mnie Darene
Zaśmiałam się. Jeffreys stał z tyłu jak zwykle zamyślony.
-On tak zawsze ? - zaśmiał się David
-Nie wiem. Nie znam go za dobrze. - szepnęłam sama do siebie
-A szkoda, bo z jego myśli wyczytałem, że może się zacząć coś szykować.. - udawał niewiniątko wampir
Z jego myśli.. ? Wyczytał ... ? Poczułam jak się zaczęłam czerwienić i jak zaczęło szybciej bić moje serce.. Szybko się otrząsnęłam z tego dziwnego stanu, w który wpadłam. Miałam nadzieję, że nikt nie zauważył, że odkryłam cząstkę siebie, czego zawsze się obawiałam.
-Zagadaj pierwsza. - wampir zaczął podsuwać mi nierealne pomysły
-Haha, śmieszny jesteś. - wybuchłam sarkastycznym śmiechem
-Przecież widzę, że też go kochasz. - wypalił jak Filip z Konopi David
-Nic z tego nie będzie. Nic do niego nie czuję. Nawet nie wiem, czy on jest dla mnie kolegą.. więc co by miało wyjść.... - rozum zaprzeczał sercu
-Taa, jasne . - zrobił smutną minkę wampir
-A ty koleś weź przestań czytać moje myśli, bo czuję się osaczona ! - zaczęłam się po nim drzeć
-Skąd wiesz że je czyta.... - nie dokończył zdania widząc moją minę - No dobra nie będę...
Wampir odszedł gdzieś dalej. Skąd on wie o czym ja myślę. Odwróciłam się za siebie mając nadzieję, że się uspokoję widząc Michael'a , który działał na mnie kojąco, ale go tam nie było.
-Gdzie oni .. ? - nie dokończyłam zdania, bo wampirzyca mi przerwała
-Jeffreys gdzieś zniknął, David poszedł jego tropem. Chce go odnaleźć. - wyjaśniła
-Ale...
-Nie! Nic im nie będzie. A, i nie, nie idziemy za nimi.
-Obiecaliście, że nie będziecie czytać mi w myślach.. - stroiłam fochy
-Ależ kochana, ja nie potrafię czytać w myślach. - zaśmiała się wampirzyca
Uśmiechnęłam się pod nosem... Jednak w rzeczywistości byłam smutna. Sama nie wiedziałam co mam myśleć ... O tej całej sytuacji, o tej misji, o tych snach, wizjach....
-Robimy przerwę ? - spytała po godzinie wędrówki Darene
-Tak... ale oni.. odnajdą nas.. ?
-Nic się nie martw. Wrócą. Za niedługo. Na szczęście twój stan nogi na obecną chwilę nie jest zły. Nie masz również podwyższonej temperatury, więc wszystko jest okej... - analizowała wampirzyca
-Darene... - spytałam cicho
-Hmm ?
-Ile jeszcze będę miała takie sny....
-Chodzi ci o to, ile będziesz jeszcze wracać do tej krainy ? Do Panem ? - dopytywała się wampirzyca
-Mniej więcej .
-Czas pokaże maleńka... - uśmiechnęła się pod nosem
-No nie ! I ty przeciwko mnie?! - wybuchłam śmiechem
Darene i ja śmiałyśmy się jeszcze bardzo długo. Siedziałyśmy pod drzewem sosnowym jak stare, dwie, najlepsze przyjaciółki. Rozmawiałyśmy o różnych rzeczach, sprawach, swoich historiach...
Po czasie oczy zaczęły mi się same kleić... zasnęłam.. nawet tego nie zdążyłam spostrzec..
.................................
Otwarłam oczy znowu na szpitalnej sali. Spojrzałam na krzesło koło mnie. Było puste. Nagle do sali przyszła pielęgniarka i zaczęła napełniać moją kroplówkę.
-Gdzie babcia ? - spytałam niespokojnie
-Kazaliśmy jej opuścić salę. Była bardzo zmęczona, a my nie mieliśmy do ustąpienia jej żadnego łóżka. Przed godziną tu była , ale ty jeszcze spałaś. Przyniosła ci batony.
Zaśmiałam się w duchu.
-Dziękuję . - odpowiedziałam, na co kobieta odpowiedziała mi ciepłym uśmiechem, po czym wyszła z sali
Te wszystkie informacje.. o wampirach.. i Panem... nie chcę już o tym wyczytywać... Niektóre zapisane tam rzeczy kłamią... niektóre wampiry nie są bezwzględne. Niektóre są dobre. Tego już nie zapisano. No i po co mam czytać o krainie, w której dziennie w nocy i tak się znajduję ? Sama ją znam z opisu, nie muszę dodatkowo poświęcać czasu na czytanie o niej. Jednak.. ten świat zaczął wydawać mi się taki bezbarwny... a tamten... był taki.. niezwykły, niepojętny... Chciałam go lepiej poznać, chciałabym tam zostać, ale nie mogę zostawić babci samej. Załamałaby się, gdyby coś mi się stało. Toczyłam wojnę sama ze swoim rozumem i ze swoim sercem. Po chwili namysłu sięgnęłam po batona, odpakowałam go z papierka, po czym go zjadłam, a papierek wyrzuciłam do kosza. Znowu położyłam się na wspak. Znowu zaczęłam dużo myśleć.
I tak mijały godziny. Inni pacjenci na sali bacznie mnie obserwowali. Przez te wszystkie godziny patrzałam tylko na sufit, w którym jak oni sami twierdzili nie było nic ciekawego. Jednak ciałem byłam na szpitalnej sali, a duchem w miejscu obok Darene, Thiago, David'a. Michelle.. a i jak mogłabym go pominąć... Jeszcze byłam tam z Michael'em. Tyle, że on nas zostawił. Z nieznanego mi powodu uciekł. Może on sam jest jednym z tamtych ? Nie, to raczej niemożliwe. Próbowałam rozgryźć jego zachowanie, ale nie potrafiłam. Był on dla mnie za trudny. Był dla mnie jak orzech, którego nie potrafię rozgryźć, choć bardzo chcę. Właściwie się do siebie prawie wcale nie odzywamy, a czujemy potrzebę swojej bliskości... przepraszam, poprawka.. tylko ja ją czuję... Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Wydaje mi się, że ostatnio się zmieniłam. Zbyt wiele czasu poświęcam na refleksję o życiu, o problemach, o przeszłości, teraźniejszości, czym staram się uzupełnić przyszłość.
Obróciłam się na drugi bok i wzrok skierowałam na ścianę.....
Koło mnie leżał mój wierny towarzysz i jego kompan. Telefon i słuchawki. Uśmiechnęłam się pod nosem. Choćby te dwie maleńkie rzeczy czekały aż je założę, aż zagłębie się w dźwiękach z nich dobiegających. Nie zastanawiając się dłużej założyłam słuchawki i kliknęłam na byle jaką, pierwszą piosenkę. Wyskoczyło mi Nickelback - Far Away, a na telefonie wyrysowane zostało wielkie serce.... Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie, po czym zamknęłam oczy mając nadzieję, że znowu odnajdę się tam, gdzie pragnę, tam, gdzie chcę, tam, gdzie czuję, że jest moje miejsce. W dzikim i niebezpiecznym Panem.....
Witajcie Kochani ! :D
Pragnę podziękować #Sarze Dubas za komentarz pod rozdziałem 1 ; ). Mam nadzieję, że reszta rozdziałów również się tobie i innym spodoba. Wyrazy podziękowania wysyłam również do #Magdy T. za wysłanie i obrobienie mi w Photoshopie obraza z księżycem :D na samej górze rozdziału. Jeszcze raz dzięki i zapraszam do czytania.
Pozdrawiam :D ; ** < 3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz