sobota, 30 marca 2013

Rozdział 4. - Unexpectedly Coming Raynants.







...I w tedy znalazłam się znów w puszczy. Lecz tym razem nie było tam nikogo oprócz mnie. Rozejrzałam się wkoło. Kilka metrów od mojego łóżka znajdowały się świeżo wycięte przez Darene figurki z drewna. Na zewnątrz było ciemno.
-Ale zimno.... - szepnęłam pod nosem sama do siebie
Wyszłam z jaskini. W oddali zauważyłam wolno poruszające się, zakapturzone postacie. Szły prosto na mnie, nie widziałam ich twarzy. Nagle ktoś pociągnął mnie za siebie z powrotem do jaskini. Był to Michael.
-Darene, tunel wykopany ? - powiedział przerażony Jeffreys
-Już prawie. - odpowiedziała spokojnie wampirzyca
-Co jest ? Kim są tamci ? - dopytywałam się
-Raynants po nas idą ! Odkryli naszą kryjówkę ! - wyjaśnił Thiago
Nie rozumiałam. Jak odkryli, gdzie się znajdujemy ? Przecież to miała być podobno "bezpieczna" kryjówka.
Michael nerwowo rozglądał się po całej jaskini. Szukał czegoś, co by wskazało wrogiej wampirzej rodzinie kierunek, w który ewentualnie się udaliśmy. Gdyby coś takiego znalazł musiałby to natychmiast ukryć. Znajdowaliśmy się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
-Gotowy ?! - niecierpliwił się chłopak
-Jeszcze chwilkę .. ! - orzekł David
-Jeszcze chwilkę i nas zabiją ! Ruszcie się ! - warknął Thiago
-Już ! - rzuciła komendę Darene
Powiedziała to w odpowiedniej chwili, gdyż tuż przy wyjściu z jaskini zaczął bić śmiertelny chłód, zapach śmierci, dym... Spojrzałam w miejsce rozprzestrzeniania się tego dymu, ale nie potrwało to długo, bo David pociągnął mnie do tunelu, zamykając za sobą na kłódkę drewniane drzwiczki.
Zaczęliśmy biec przed siebie. Było tam okropnie ciemno, praktycznie to nic nie widziałam. Po prostu biegłam przed siebie jak kazała przed momentem Darene. Tunel był okropnie długi.... miałam dość, miałam ochotę się zatrzymać i już nie iść dalej. Nogi mnie bolały, właściwie to bolało mnie wszystko.... W pewnym momencie potknęłam się o coś i runęłam jak długa.... Próbowałam wstać, ale nie potrafiłam. Coś sobie zrobiłam z prawą nogą. Postanowiłam doczołgać się do wyjścia... Ból...on  był nie do opisania... Cała noga...czułam jak puchła.... W pewnym momencie ustałam...nie potrafiłam iść dalej. Złapałam się za nogę... poczułam jak krwawi.... Chciałam krzyknąć z bólu, ale nie mogłam...Jakieś wampiry znalazłyby mnie i mogły pożreć..... Dostałam gorączki... Serce zaczęło mi szybciej bić....  Oczy same mi się zamykały.. nie potrafiłam... załapać powietrza.....zemdlałam z bólu....

.............................................

Obudziłam się z krzykiem. Ktoś oblał mnie lodowatą wodą... Była to Darene.... poczułam drgawki na ciele.... Wampirzyca przetarła mi czoło.
-Ma gorączkę.. - stwierdziła po chwili
-Będzie jej coś .. ? - spytał niepewnie Michael
-Zapewne dostała zakażenia.... Jeśli natychmiast nie dostaniemy na to leku to po prostu umrze.. - dodała ze smutkiem Darene
Przerażała mnie wizja mojej śmierci.... Ale nie przejmowałam się w aktualnej chwili tym tak bardzo, ponieważ gorączka nie pozwalała mi myśleć...
Jeffreys zaczął się wściekać. Nie wyglądał na zadowolonego. Spojrzał na mnie z żalem. Serce mi biło jak szalone odkąd zaliczyłam upadek w tunelu.
-Dasz radę wstać ? - spytała mnie wampirzyca
Podała mi rękę... Spróbowałam wstać, lecz z powrotem upadłam.... Pomogła mi się podnieść .. Zaczęłam ciężko oddychać....
-Gdzie Michael ? - to pytanie należało do David'a
-Pewnie poszedł gdzieś dalej... pomyśleć... - odpowiedział jak zwykle ospały Thiago
Powiem szczerze, polubiłam Darene....nie wiem czemu przypominała mi... moją matkę... ona była taka... ciepła... miała serce na dłoni, potrafiła podarować je każdemu....
-Dziękuję.. - wymamrotałam ledwie słyszalnie w jej stronę, na co odpowiedziała ciepłym uśmiechem
-Dasz radę sama iść ? .. - spytała ciepło wampirzyca
-Dam...
Powiedziałam bezmyślnie, gdyż ledwo puściłam jej rękę upadłam..
-Na pewno dasz radę ? - zaśmiała się
Również się zaśmiałam. Spróbowaliśmy wyruszyć w drogę, ale ja nawet z pomocą wampirzycy nie potrafiłam chodzić..
-Mam pomysł . Zostawcie mnie tu i idźcie tam zabić tych jak im tam... - powiedziałam z humorem
-Raynants ?  - wybuchła śmiechem Darene - Nigdy cię tu nie zostawimy ...
Kiedy szłam...ból ... był... okropny.... David musiał niestety trzymać się daleko , gdyż widząc moją krew dostaje świra. Właściwie to tylko dzięki Darene poszłam dalej... Michael szedł za nami. Był przygnębiony. Dotykał każdy napotkany po drodze dziki kwiat.... myślał....  Chciałabym wiedzieć o czym.... David tylko się zaśmiał:
-On ma nie cenzuralne myśli maleńka..
Chciałabym mu przywalić, ale nie miałam już do niego sił. Sama zaczęłam się śmiać. Wampirzyca po kilku godzinach dotknęła mojego czoła :
-Znowu ma gorączkę...
Darene pomogła mi usiąść pod jakimś wielkim drzewem...."Topiłam" się w gorączce....w śnie po raz kolejny zemdlałam...


Obudziłam się w łóżku..... Okropnie bolała mnie noga.... Ale chwila...
-Gdzie ja do cholery jestem ?! - krzyknęłam na całą szpitalną salę
-Jesteś w szpitalu.. - odpowiedziała spokojnie siedząca obok mnie babcia - Lunatykowałaś w nocy. Zauważyłam cię, kiedy schodziłaś ze schodów. Krzyknęłam do ciebie, czym cię obudziłam. Przeraziłaś się i spadłaś ze schodów. Masz złamaną nogę oraz masz w niej ogromną ranę. Zaliczając upadek straciłaś przytomność. Przyjechała po ciebie karetka. Zawieźli cię do szpitala. Lekarze myśleli, że zapadłaś w śpiączkę, ale na szczęście się obudziłaś moje dziecko...
Lunatykować ? Przytomność ? Śpiączka ? O co w tym wszystkim chodziło ? Co się stało ? .. Nic nie rozumiałam.... Czy Michael mówiąc mi "Umierając w moim świecie umrzesz w tym normalnym... " miał rację ? Czy rany, które uzyskam na misji pojawią się w inny sposób na moim ciele w  tym normalnym świecie ? A śpiączka ? Wszystko wydawało się kompletnie bez sensu... Spojrzałam na zegarek. Była 17;00 po południu..
-Ile czasu byłam nieprzytomna .. ? - spytałam wzrok kierując z powrotem na babcię
-Jakieś 12 godzin.. przepraszam Elenko...to moja wina... Mogłam cię nie budzić, ja się przestraszyłam, myślałam, że ze schodów schodzi duch, albo było jakieś włamanie i ten ktoś mógł cię zabić... Przepraszam, ja na prawdę nie chciałam..ja.. - tłumaczyła się babcia, ale nie dokończyła wypowiedzi, gdyż zaczęła gorzko płakać
-Nic się nie stało babciu.. To tylko małe złamanie i mała rana. Przeżyje . - postarałam się wysłać w jej stronę ciepły i pocieszający uśmiech taki, jakim obdarzyła mnie w tej wizji Darene, lecz nie całkiem mi on wyszedł..

Nie za bardzo pamiętam moich rodziców. Z opowiadań obcych wiem, iż moja matka była wspaniałą i ciepłą kobietą. Kochała każdego, nawet swoich wrogów.. chodzący ideał.. mój ojciec... nie potrafił okazywać uczuć. Niektórzy twierdzili, że był chłodnym i twardym człowiekiem, ale przy bliższym poznaniu również był przyjacielski . Ja z charakteru jestem bardziej podobna do ojca. Sama musiałam radzić sobie z problemami... a matka..odeszła za wcześnie, by nauczyć mnie bycia ciepłym i kochającym człowiekiem....Dlatego bardzo przypomina mi tę wampirzycę.. Ciekawiło mnie jak oni wyglądaliby teraz. Czy byłabym taka jak moja matka, czy potrafiłabym kochać wszystkich, być miła i serdeczna, czy może byłabym taka jak właśnie jestem...Jeden wypadek... Mogli nie jechać...Mógł ich ktoś zatrzymać, mogli sprawdzić czy samochód jest w pełni sprawny... W tej chwili z mojego oka popłynęła pojedyńcza łza. Miałam do nich żal.
-Elenko..nie płacz.. - otarła mi łzę z oka babcia
-Nie płaczę... po prostu jestem taka zmęczona.. - położyłam się na łóżku plecami do babci zamykając oczy - Dobranoc..Wszystko się ułoży babciu...
Nie chciałam, żeby zobaczyła, że jestem słaba, że nie daje sobie rady....

Nie zasnęłam od razu. Wiele czasu poświęciłam na poważne przemyślenia. Michael.... Dlaczego on mnie po tym wypadku zaczął unikać... dlaczego tak mi go brakuje, dlaczego jak on odczuwa smutek to ja sama go odczuwam.... ? Czy ja go kocham ? Nie, nie możliwe, cóż za bzdury.. z tego upadku ze schodów musiałam stracić rozum...

Obróciłam głowę. Babcia przysnęła na stołku.. Okryłam ją kocem... Zajrzałam do szafki obok szpitalnego łóżka... Oh, kochana babcia ! Nie zapomniała zabrać z domu mojego telefonu do szpitala ! Były też słuchawki... Chciałabym ją teraz za to ucałować, w końcu prawie dziennie zasypiam odtwarzając sobie muzykę z telefonu !
Założyłam słuchawki, włączyłam telefon i rozpoczęłam poszukiwania odpowiedniego utworu. Oo, "Sweet Dreams" Marylin'a Mansona powinno być dobre... W chwili kiedy muzyka zaczęła grać , zasnęłam....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz